... przytuliła się do samotnego pirytu i powstał taki oto naszyjniko - wisior :)
(sprzedany)
a żeby nie było, że kolczyki tylko to i drugi naszyjnik =>
fasetowane opony czarnego labradorytu, największy kamień to 16 x 12 mm
całość zawieszona na podwójnym, młotkowanym łańcuszku
pozdrawiam tu-zaglądających :)
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
tu-zaglądająca - odzywam się! :) Piękne!!! Ten fluoryt Taki naturalny, wręcz "nieokrzesany" :)
OdpowiedzUsuńA naszyknik... labradoryt, zachwyca! Uwielbiam nazwy tych wzystkich minerałów, kamieni :))) Wchodzę do Ciebie i od razu właczam wikipedię i czytam o ich powstawaniu :) jak to mówią: "człowiek uczy się całe życie" :)
ps: zobacz ten labradoryt w oryginale,szok! http://rku.pl/?JvlsH
Pozdrawiam! :)
ten piryt z fluorem jest piękny, zachwyca swoją surowością:)
OdpowiedzUsuńoj, jak ja kocham kamienie nosić i nie tylko.
OdpowiedzUsuńPiękny wisior! Ich surowość i barwy.
A naszyjnik a labradorytów - bardzo, bardzo!
o żesz TY!!!
OdpowiedzUsuńWymiękam... Jesteś moim guru-biżu :)
OdpowiedzUsuń:))))
OdpowiedzUsuń